LOT: pech czy naturalny bieg rzeczy?
Od wielu miesięcy LOT pozostaje najczęściej omawianą w polskich mediach linią lotniczą. Nic dziwnego – jest to linia, która powinna interesować każdego Polaka; wszak każdy Polak dopłacił do jej działalności. Warto więc zadać sobie pytanie: czy losy narodowego przewoźnika to pasmo pechowych przypadków, czy raczej logiczny wynik setek decyzji podjętych na przestrzeni lat? Innymi słowy: czy LOT sam zgotował sobie swój los?
Można by powiedzieć, że główny kłopot LOT-u to szeroko pojęte „problemy finansowe” – wówczas jednak mówilibyśmy o skutkach, a nie o przyczynie. Linia jest studnią bez dna. LOT otrzymał ogromne wsparcie finansowe od polskiego rządu; wsparcie, dzięki któremu mógł zachować dominującą pozycję przynajmniej na krajowym rynku – a jednak nadal nie jest rentowny. Wielu jego potencjalnych klientów coraz częściej wybiera alternatywę, korzystając z innych linii lotniczych, czy wręcz kupując bilety autokarowe Eurobus albo innych przewoźników naziemnych. Choć chcielibyśmy wierzyć, że LOT po prostu ma pecha, to byłaby to wiara naiwna i przecząca faktom, które jasno stwierdzają: linia jest pogrążona w totalnym chaosie.
W czym przejawia się chaos? To pytanie podchwytliwe, gdyż z zewnątrz wydaje się, że wszystko jest w porządku. Linia trzyma wysokie standardy obsługi, jest ceniona w rankingu SkyTrax, pasażerowie są zadowoleni z warunków podróży, a i ceny biletów nie są tak złe, jak mogłyby być. Flota, zasięg, częstotliwość kursów – to wszystko nie budzi zastrzeżeń. Ale w takim razie czemu w ciągu ostatnich 13 lat LOT wygenerował aż 4 miliardy złotych straty?
Choć z zewnątrz wydaje się, że wszystko jest w normie, pod skórą nic nie jest w porządku. W ciągu funkcję prezesa LOT-u pełniło co najmniej 10 osób; niektórzy prezesi odchodzili, by później wrócić. Nie sposób stworzyć spójnej strategii przy tak częstych zmianach na stanowisku dowodzenia, bo jak wiadomo – ile osób, tyle różnych koncepcji. Stąd też mieliśmy wiele krótkotrwałych eksperymentów z egzotycznymi połączeniami, próby zmiany wizerunku czy podejścia do pasażerów. I stąd też LOT nie potrafi konkurować – pomimo preferencyjnych warunków obsługi trasy do Stambułu, które państwo gwarantuje przewoźnikowi, podróżni wybierają konkurencyjne Turkish Airlines.
Możliwe, że jesteśmy zbyt surowi. Większość linii lotniczych przynosi straty. W roku 2012 Finnair wygenerowała zyski po raz pierwszy od roku 2012. Sytuacja gospodarcza, ograniczenia narzucane na branżę przez Unię, wysokie ceny paliwa – te i inne czynniki sprawiają, że wszystkim liniom jest trudno. Ale mimo wszystko LOT tracił już wcześniej; wtedy, gdy inni nadal potrafili zarabiać. Czy dla linii istnieje więc ratunek? Chcielibyśmy w to wierzyć, choć coraz częściej słychać głosy ekspertów, którzy twierdzą inaczej. Pożyjemy, zobaczymy.
MP